Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Julien Blondel, Robin Recht
‹Elryk #1: Rubinowy tron›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElryk #1: Rubinowy tron
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2014
RysunkiRobin Recht
Wydawca Taurus Media
CyklElryk
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Nie bądź miłościw mnie grzesznemu
[Julien Blondel, Robin Recht „Elryk #1: Rubinowy tron” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Które to już komiksowe podejście do, stworzonej przez brytyjskiego pisarza fantasy Michaela Moorcocka, postaci Elryka z Melniboné? Bodajże piąte. Znacznie ważniejszy jednak jest fakt, że – zdaniem autora pierwowzoru powieściowego – najlepsze, bo najbliższe jego zamysłowi artystycznemu. W czym sam Moorcock upatruje przede wszystkim przejawów talentu francuskiego scenarzysty Juliena Blondela

Sebastian Chosiński

Nie bądź miłościw mnie grzesznemu
[Julien Blondel, Robin Recht „Elryk #1: Rubinowy tron” - recenzja]

Które to już komiksowe podejście do, stworzonej przez brytyjskiego pisarza fantasy Michaela Moorcocka, postaci Elryka z Melniboné? Bodajże piąte. Znacznie ważniejszy jednak jest fakt, że – zdaniem autora pierwowzoru powieściowego – najlepsze, bo najbliższe jego zamysłowi artystycznemu. W czym sam Moorcock upatruje przede wszystkim przejawów talentu francuskiego scenarzysty Juliena Blondela

Julien Blondel, Robin Recht
‹Elryk #1: Rubinowy tron›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElryk #1: Rubinowy tron
Scenariusz
Data wydaniamarzec 2014
RysunkiRobin Recht
Wydawca Taurus Media
CyklElryk
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Michael Moorcock to jeden z najbardziej znanych w XX wieku autorów fantasy i science fiction. Brytyjczyk urodził się w grudniu 1939 roku w Londynie, tworzyć zaczął już jako nastolatek. Na koncie ma kilkanaście, mniej lub bardziej okazałych, cyklów powieściowych, wiele opowiadań oraz, co już nie tak oczywiste, szkice i eseje. Sztandarowym jego dziełem jest saga o albinosie Elryku, władcy Melniboné. Po raz pierwszy postać ta pojawiła się w noweli „The Dreaming City” (1961), powróciła w opowiadaniu „Stormbringer” (1965), a od 1972 roku, kiedy to ukazała się powieść „Elryk z Melniboné” (znana także w Polsce), ma swoją własną serię. Na potencjał tkwiący w opowiadanych przez Moorcocka fabułach szybko też zwrócili uwagę twórcy komiksowi. Pierwsza rysunkowa adaptacja powieści otwierającej cykl – ze scenariuszem Roya Thomasa i grafikami Philipa Craiga Russella – ukazała się w 1983 roku; trzy lata później ten sam tandem wydał ciąg dalszy – „The Weird of the White Wolf” („Los Białego Wilka”). Kolejny album, „At the End of Time” (1987), wyszedł już spod pióra i piórka Rodneya Matthewsa. A potem na dłuższy czas o Elryku zapomniano.
Kolejny poświęcony mu komiks stworzył Walter Simonson. Jego „Elric” („Elryk”) ukazał się w połowie ubiegłej dekady i miał być – w założeniu – tomem pierwszym; tymczasem minęło dziewięć lat, a kontynuacji jakoś nie widać. Za to po ulubioną postać Moorcocka sięgnęli inni twórcy: scenarzysta Chris Roberson i rysownik Francesco Biagini; stworzoną przez siebie historię „The Balance Lost” rozpisali na dwanaście zeszytów, które za Oceanem pojawiły się w sprzedaży w latach 2011-2012. Być może właśnie popularność tej serii sprawiła, że Elrykiem zainteresował się następny autor – tym razem Europejczyk, Francuz Julien Blondel (urodzony w Reims w 1975 roku). Dotychczas próbował on swych sił głównie w opowieściach sensacyjnych i thrillerach („Actor’s Studio”, 2007; „Akademy”, 2007-2008) oraz science fiction („Nova”, 2007-2008; „Les orphelius de la tour”, 2007-2009). Pierwszą podróżą Blondela w krainę fantasy był pierwszy album z cyklu „L’Épopée de Gilgamesh” (2010), czyli adaptacja sumeryjskiego „Eposu o Gilgameszu”. Trzy lata później natomiast podjął się on adaptacji „Elryka z Melniboné”, a pomogli mu w tym dwa rysownicy: Didier Poli („Mały książę”) i Robin Recht („Trzeci testament: Juliusz”).
Jeżeli ktokolwiek czytał powieść Moorcocka, fabuła „Rubinowego tronu” nie będzie dla niego żadnym zaskoczeniem. Blondel postanowił bowiem oprzeć się jak najwierniej, a przynajmniej takie wrażenie pozostawia po sobie pierwsza odsłona „Elryka”, na książce Brytyjczyka. Elryk, syn Sadryka, włada Smoczą Wyspą Melniboné, zasiadając na rubinowym tronie w niezdobytej twierdzy Imrryr, Śniącym Mieście. Jego imperium trwa od dziesięciu tysięcy lat, wzbudzając przerażenie nie tylko wśród sąsiadów, ale także państw i krain położonych znacznie dalej od granic Smoczej Wyspy. Rządzący nim cesarze znani byli zarówno ze swego zamiłowania do magii, jak i okrucieństwa; przelali niejedno morze krwi, aby stworzyć potęgę, przed którą wszyscy teraz chylą karki. Elryk jest jednak inny – interesuje go filozofia, nie ma w sobie żądzy mordowania, co zresztą wypomina mu na każdym kroku jego ambitny kuzyn, książę Yyrkoon, od lat marzący o tym, aby zepchnąć cesarza z tronu i samemu się nań wspiąć. Zdaje sobie z tego doskonale sprawę siostra Yyrkoona, Cymoril, która jest żoną Elryka. Dodajmy – niezwykle wobec władcy lojalną. Inność Elryka podkreśla też fakt, że jest on albinosem; on sam tłumaczy to sobie „przeklętą krwią”, która płynie w jego żyłach.
Pewnego dnia na kresach Melniboné straże zatrzymują trzech szpiegów, którym jakimś cudem udało się przedrzeć przez chroniący drogi do serca państwa labirynt. Niestety, ich pamięć została zablokowana przez magię, nie można więc torturami ani żadnymi innymi sposobami wydrzeć z ich umysłów informacji, komu służą ani kto przekazał im plany labiryntu. Wiadomo tylko tyle, że nadciąga obca flota. Elryk, chcąc nie chcąc, musi szykować się do wojny; u jego boku staje natomiast Yyrkoon, któremu jednak cesarz za grosz nie może ufać. Powieści i komiksy fantasy zdecydowanej większości mało orientujących się w temacie czytelników kojarzą się z sielankowymi historiami o krasnoludach, elfach i trollach, o smokach i walecznych rycerzach pokroju Conana, o złych i dobrych czarnoksiężnikach – słowem: z opowieściami, które zainteresować mogą głównie dzieci i nastolatków. To oczywiście uproszczenie i na przykładzie dzieła Juliena Blondela widać to wyjątkowo jaskrawie. „Elrykowi” jest bowiem równie daleko do takiego postrzegania fantasy, jak niejakiej Dorocie Rabczewskiej do talentu Tiny Turner. Autor „Rubinowego tronu”, korzystając z typowych dla literatury fantasy atrybutów, nie waha się jednak sięgnąć również po elementy charakterystyczne dla horroru czy dramatu psychologicznego.
Nad całą opowieścią unosi się aura nieprzeniknionego koszmaru. Przeraża zresztą już sama wizja Imrryru, fortecy z kości słoniowej i obsydianu, której władcy mają serca czarniejsze od węgla. Bohaterowie mają ostre rysy twarzy, a ich oblicza naznaczone są piętnem nienawiści i szaleństwa, żądzy władzy i mordu. Wyjątek stanowi w zasadzie jedynie Elryk, choć i jego inność może przyprawić o drżenie rąk i serca. Żeby mieć pełen obraz wykreowanego przez Michaela Moorcocka świata, powinniśmy dodać jeszcze przywołane przez Blondela, Poliego i Rechta postaci demonów i ludzi, jak doktor Żart, których wygląd nie predestynuje raczej do zrobienia kariery w modelingu. Strona graficzna albumu utrzymana jest w ponurych barwach, którym grozy dodaje jeszcze odpowiednie wykorzystanie światłocienia, jak i kontrastujących z czernią i szarościami kolorów cesarskiego tronu (rubin) i płaszcza (krwista czerwień). Przywołane z odmętów morskich i lochów pałacowych demony – vide Straasha i Aaven’kar – przywołują z kolei na myśl opowieści rodem z Lovecrafta. Podsumowując: Fantasy? Owszem, ale zdecydowanie w stylu dark. I na dodatek dla czytelników, którzy nie stronią od horrorów.
koniec
10 kwietnia 2014

Komentarze

10 IV 2014   22:32:40

Conan walecznym rycerzem? Spadłem z krzesła...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Robi wrażenie
— Marcin Osuch

Po Słowo Boże na Dach Świata
— Sebastian Chosiński

Zabiję wszystkich was!
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.